O świcie zmieniły się warunki; celny ogień niemiecki przygwoździł naszych do ziemi i trup zaczął padać coraz gęściej. Ułani podrywali się brawurowo, nadzwyczaj ofiarnie i ginęli. [...] Sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna.
Kryzys bitwy przełamał płk [Bronisław] Kowalczewski; przeszedł wzdłuż naszych linii i zadecydował, że tylko szturm generalny, równoczesny wszystkich pododdziałów, może uratować pułk. [...] Na hasło pułkownika poderwali się wszyscy jak jeden mąż. Okrzyk bojowy zagłuszył kanonadę. Szybkość biegu była rekordowa. I o dziwo — dobiegli prawie wszyscy, potem bagnet i granat zrobiły swoje. Walewice były zdobyte.
Wyskoczyłem z palących się zagród i obserwowałem przedpole, żywych Niemców nie było już nigdzie widać, czułem za sobą zapał i dynamizm gotowych na wszystko ułanów. Zwycięski nastrój rozpierał piersi.
Walewice, nad Bzurą, 10 września
Tedeusz Jurga, Bzura 1939, Warszawa 1984.
Obustronna cisza na pierwszej linii wyraźnie wskazuje, że leżący naprzeciw siebie wrogowie szykują się do skoku. Na to długo nie trzeba było czekać. W górę poszybowała rakieta. Czerwona. To nasza! [...] Niemcy jednak nie pozostali dłużni i całą swoją potęgą ognia odpowiedzieli prawie natychmiast. Ogień broni maszynowej z obu stron i salwy broni ręcznej zlały się w jeden wielki huk i terkotanie [...]. Po chwili działo zagrzmiało. Raz i drugi, a załadowaniu każdego granatu nieodłącznie towarzyszyło życzenie: „Za Poznań”, „Za opuszczony dom”, „Za mojego synka”.
Nad Bzurą, 12 września
Stanisław Jakiel, Wrzesień zwiadowców 58 Pułku Piechoty Wlkp., Poznań 1989.
Ujrzeliśmy falangę niemieckich czołgów. Było ich sześć czy siedem [...], obcych mi zupełnie, groźnych smoków. Za pancernymi kolosami kryła się atakująca piechota niemiecka. [...] Gdy czołgi zbliżyły się na dogodną odległość, zaczęły wszystkie „75-ki” razić czołgi pociskami [...]. Jeden ze stalowych potworów, trafiony pociskiem, stanął i wykręcił się jakoś bezradnie. Dostał w gąsienicę. [...] Po chwili przeszył go kolejny polski pocisk. [...]
Już zbliżyli się na odległość 900 metrów od polskich pozycji. [...] „Ognia! — krzyknął porucznik Orzeszko — Ognia ze wszystkich dział!” Bateria „pepanców” natychmiast oddała salwę. Jeden czołg niemiecki stanął w płomieniach. [...] Ale reszta stalowych kolosów nieubłaganie zbliżała się do nas, plując ogniem z dział i kaemów. Zdało się, iż za kilka minut rozjadą nas gąsienicami, zmiażdżą.
Nad Bzurą, 13 września
Witold Engel, Czołgi płonęły nad Bzurą, Poznań 1992.
Ruszyliśmy. Gotowi do strzału [...]. W odległości nie większej niż około trzysta metrów na stoku nasypu znajdował się co najmniej pluton Niemców. Odpoczywają. Jak na majówce, psia ich... Przykładam [...] lornetkę do oczu: nie, chyba jedzą śniadanie zawinięte w papier. Niektórzy rozwalili swe germańskie gnaty zbyt wygodnie na naszej polskiej ziemi i palą sobie papierosy. [...]
Nie ma już na co czekać. „Wszyscy na stanowiska! Dobrze i spokojnie celować. Gotowi? Ognia!” Gwałtowna i ogłuszająca strzelanina zaskoczyła Niemców całkowicie. A czuli się tu, za rzeką, panami sytuacji. W szkłach lornetki widzę liczne leżące nieruchomo postacie.
Okolice Piotrowic, nad Bzurą, 15 września
Stanisław Jakiel, Wrzesień zwiadowców 58 Pułku Piechoty Wlkp., Poznań 1989.
Żołnierze Armii Wielkopolskiej!
W dotychczasowych ciężkich i krwawych bojach wykazaliście godną podziwu odwagę. [...] Wiem, że o głodzie i w zmęczeniu znosiliście ciężkie trudy wojenne, ale pamiętajcie, że przyjdzie chwila zapłaty. Obecnie czeka was nowe zwycięstwo w boju, który rozpoczniecie w dniu jutrzejszym. Wróg, który zapędził się pod Warszawę i podstawił swoje tyły pod nasze uderzenie, musi być doszczętnie rozbity. Wiedzcie, że jest nas więcej niż jego przed nami.
Wytężcie swoje siły, by zwarci w szeregu z Armią Pomorską jednym potężnym ciosem zdruzgotać prusackie żołdactwo.
Nad Bzurą, 15 września
Wojna obronna Polski 1939. Wybór źródeł, oprac. Mieczysław Cieplewicz, Warszawa 1968.